homilia bpa Wacława Świerzawskiego
Kiedy mówimy o człowieku, że tonie? Gdy zaczyna tracić grunt pod nogami. Ale przenieśmy się na teren suchy. Co znaczy tracić grunt? Znaczy to, że już nie wiemy, co robimy, i że to, co robimy, już nie jest istotne.
Ktoś mi mówi, że nie wierzy, ponieważ nie wie, co to jest wiara. Ale oto rzecz dziwna. Dość często ludzie wyznający swoje grzechy w konfesjonale, nawet bardzo ciężkie, bardzo rzadko spowiadają się, że ich niewierność (proszę uchwycić paralelę: wiara-niewierność), niewierność Chrystusowi, niewierność w byciu chrześcijaninem jest spowodowana brakiem wiary. Zwykle zadajemy, jako spowiednicy, pomocnicze pytanie: „Skoro popełniłeś tak wielkie grzechy, czy to nie świadczy o twoim kryzysie wiary? Czy nie jest znakiem tracenia gruntu pod nogami? Kryzysem motywacji? Sięgnij w głębsze warstwy”.
Wtedy mówi: „Chyba tak”... A wtedy pytamy: „Czy nie widzisz, że brak troski o rozwój wiary jest twoim najcięższym grzechem? Podciąłeś korzeń, utraciłeś grunt pod nogami i wszystko się sypie, pijesz grzech jak wodę, nie masz busoli”.
Złe czyny człowieka wierzącego świadczą o tym, że jego wiara jest chora. Jak może złe drzewo rodzić owoce dobre (Mt 7, 18)? – aluzja do dzisiejszego tekstu św. Jakuba: „Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić?... Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz, lecz także i złe duchy wierzą” (Jk 2, 14.19).
Troska o wiarę dzieci i młodzieży w rozpoczętym niedawno nowym roku nauczania, troska o naszą wiarę, wiarę chrześcijan dojrzałych, najczęściej odpowiedzialnych za wiarę drugich, narzuca nam właśnie te wątki do refleksji. Narzuca też ten wątek dzisiejsza Ewangelia. Oto pytanie Chrystusa skierowane do tych spod Cezarei Filipowej, a jeszcze bardziej do nas – ale jakie celne pytanie i wymagające! „Za kogo (pyta Jezus) uważają Mnie ludzie?” (Mk 8, 27). Odpowiedzi padają różne, co ci i owi sądzą o Chrystusie... I wtedy pytanie skierowane jest do konkretnych ludzi: A wy? „A wy za kogo Mnie uważacie?” (Mk 8, 29).
Pytanie dotyczące tożsamości Jezusa Chrystusa jest pytaniem o naszą wiarę w Niego. I konsekwentnie, o naszą wierność Jego nauce i Jego przykazaniom. Co więcej, o wierność w dniach dobrobytu i w dniach klęski. Specjalnie użyłem słowa „dobrobytu”, ponieważ istnieje przekonanie, że dobrobyt (benessere po włosku) jest największym zagrożeniem wiary (z zewnątrz, naturalnie). Trudno się z tym zgodzić, choć Zachód chrześcijański charakteryzuje się jednym i drugim. Faktycznie bowiem jest dobrobyt zagrożeniem wiary słabej, powierzchownej. Ale czy jest zagrożeniem wiary mocnej?
Właśnie. Zapowiadając swoją mękę tym, których pytał, czy wierzą w Niego, Chrystus wskazuje na konieczność zweryfikowania mocy ich wiary. Więcej: uwagę zwraca na pogłębienie ich świadomości, że wiara w Jezusa jako Chrystusa, jako Mesjasza, a więc Boga-Człowieka, który umarł i zmartwychwstał, nie jest wiarą łatwą, i że tylko próba wąskiej drogi i ciasnej bramy (Mt 7, 14), próba krzyża, czyni z niej wiarę mocną, wiarę, która przeszła chrzest w tyglu cierpienia i uzyskała tym samym niezłomną podbudowę: oparła się na skale, którą jest Chrystus – ale (ciągle to mówmy) ukrzyżowany i zmartwychwstały.
Dlatego po tej rozmowie przywołał bliżej swoich uczniów, aby im przypomnieć: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, ten je zachowa” (Mk 8, 34‑35).
Aby zrozumieć wszystko (niebezpieczne słowo), co ma się dziać z Chrystusem, po tej rozmowie i potem, ale też i to, co ma się dziać z uczniami, wiara uczniów (dodajmy teraz też: i wiara nasza musi być wystarczająco mocna. Wiemy, że pozorna klęska ukrzyżowania Mistrza zatrzęsła fundamentami wiary uczniów. A kto z nas rozumie inną próbę, choć może elementy są te same, nienawiść i niewiarę przeciwników Chrystusa, przeciwników Kościoła, naszych? I kto potrafi, jak On, miłować tych, którzy „nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34)? Kto się zdoła oprzeć i nie wzbudzi w sobie jako reakcji uczucia nienawiści, a jego wiara się nie zachwieje? Ten, kto ma wiarę mocną...
Wróćmy do tego człowieka, który mówi, że nie wierzy, bo nie wie, co to jest wiara, a także do tego, który wierzył, ale tracąc wiarę zagubił się, zaczął tracić grunt pod nogami.
Wiara – co to jest? Wiara w Boga to zawierzenie Bogu, które jest zajmowaniem stanowiska wobec spraw ludzkich, wszystkich naszych spraw i spraw tego świata, w Duchu Bożym. Można taką definicję wiary podać. Ale podajmy inną: Wiara jest stałym zawierzeniem Chrystusowi, który przez słowa Ewangelii objawia najwyższą Prawdę, najwyższe Dobro, najwyższe Piękno, czyli przez słowa Ewangelii, słowa Boże, objawia samego Boga: że On, który te słowa mówi, jest Bogiem.
Tu by się przydała osobna homilia i osobne rozważanie, które nie raz już podejmowaliśmy: kto jest Bóg? Czy ja wiem, kto to jest Bóg, skoro tak łatwo zdradzam i odchodzę?
Tak się łatwo tłumaczę, że „wierzę, a nie praktykuję”! Dzieci nasze uczą się katechizmu, młodzież studiuje filozofię i teologię, my starsi bierzemy za treść naszego życia prawdę Chrystusa, ale człowiek wierzący w tym, co się mówi o Chrystusie, nawet w tym, co Chrystus mówi, odkrywa osobę mówiącego. My nie na słowach tylko, nie na słowach opieramy wiarę – my opieramy wiarę na Osobie! „Wierzę w Ciebie, Boże żywy”...
Tak więc słowo Boże, i to, które słyszymy, czytane w kościele w czasie sprawowania liturgii, i to, które czytamy sami w czytaniu prywatnym, w wieczory czy we dnie naszej życiowej pielgrzymki, jest niezwykle istotne dla kształtowania naszej wiary – a jednak jest to tylko słowo mówiącego. Mówiącym zaś jest Bóg!
Kto przez słowo nie dotrze do Mówiącego, będzie zawsze tylko człowiekiem, który się zatrzymał w pół drogi. Stąd zamęt w ludziach czytających Biblię, a nie rozumiejących, Kto mówi, nie docierających do Tego, kto mówi, zatrzymujących się na literze słowa – „litera zabija, a duch ożywia” (2 Kor 3, 6).
Akt wiary ma więc w sobie dwa aspekty. Ten, kto wierzy, ma osobistą ufność w Bogu, zaufanie, czy jak mówimy, nadzieję, a więc przyjmuje za prawdę to, co Bóg mówi, i za dobro to, czego Bóg ode mnie wymaga. Pragnąc jednak dać słowu mówionemu przez Boga, słowu Bożemu, odpowiedź wiary, muszę dokonać przyświadczenia intelektualnego. Mój rozum musi przyjąć to, co mu dyktuje serce. A serce poznaje inaczej niż rozum: poznając Miłującego skłania wolę do miłowania Tego, który „pierwszy umiłował” (1 J 4, 19), i do posłuszeństwa Jego przykazaniom, Jego nauce i Jego światłu. Jego inspiracji, która jest czasem potężna i ogarnia człowieka jak pożar.
I oto sprawa tak ważna, zasygnalizowana na początku tego rozważania: przeciwieństwem wiary nie jest więc prosty brak wiary (proszę dobrze słuchać!), lecz grzech. Quidquid non est ex fide, peccatum est, mówi św. Paweł: „co nie jest z wiary, jest grzechem” (por. Rz 14, 23). Ile mamy z tym trudności, ile jest na tym odcinku nieporozumień!... Jeśli ludzie się nie spowiadają, to czy właśnie nie dlatego, że nie mają wiary? Grzech bowiem może w sobie odkryć tylko ten, kto wierzy w Boga, ufa Bogu i Boga miłuje. I jak zobaczy, że zdradził Boga, złamał Mu wierność, wierność Jemu, że odszedł od Niego – to ze łzami w oczach wraca jak syn marnotrawny i mówi: przebacz!
Ten więc, kto nie wierzy, nie ufa, nie miłuje Boga – ten grzeszy. I do tych mówi Bóg przez usta Izajasza proroka: „Jeżeli nie uwierzycie, nie ostoicie się” (Iz 7, 9). Czyli stracicie grunt pod nogami, nie będziecie wiedzieć, co robicie, i nie będziecie uważać, że Bóg jest najwyższą wartością i skarbem. I wypuścicie ten Skarb z rąk i zostaną wam ręce wasze puste. Bardziej puste niż te przybite do krzyża, kiedy Chrystus wszystko oddał, wiedząc, jak jest.
A więc proszę pamiętać, że wiara jest więzią z Osobą wypowiadającego słowo, pełną ufności i miłości.
Widać to dobrze na dwu obrazach.
W raju pierwszy człowiek zgrzeszył wtedy, kiedy zamiast przyjąć wolę Boga wyrażoną w słowach, wolę Osoby, która jest Bogiem, samowolnie wybiera, przeciwnie, owoc zakazany, przynoszący śmierć. Ale owoc, jak pięknie mówi autor natchniony, „dobry do jedzenia” i będący „rozkoszą dla oczu” (Rdz 3, 6). Tak konsumują dobra tego świata ludzie żyjący w dobrobycie.
Drugi obraz: w przypadku Abrahama, ojca wierzących, jest inaczej. W sytuacji po ludzku bez wyjścia zdał się całkowicie na obietnicę Boga, przekreślając swoją ludzką przemyślność. Zawierzył Jego słowu. „Abraham uwierzył Bogu i Pan poczytał mu to za zasługę” (Rdz 15, 6). Te dwa obrazy mówią nam niesłychanie wiele na temat naszej wiary.
Wiara w Boga opiera się na słowie Bożym (pierwsza część Mszy) i na znakach (druga część Mszy: chleb i wino); tak też je trzeba odszyfrować, jako słowo, za którym stoi Osoba mówiącego i czyniącego.
U Żydów znakiem był Exodus, wyjście z Egiptu, ziemi niewoli, i wejście do ziemi obiecanej, gdzie ludzie żyli według praw przymierza, gdzie prawa Boga były najwyższej rangi kodeksem moralnym. U chrześcijan dzięki Słowu, które stało się Ciałem, wiara opiera się na exodus Chrystusa, na Jego «przejściu» z tego świata do Ojca przez krzyż i zmartwychwstanie, na zawarciu nowego przymierza w Jego Krwi.
Obecność tego przymierza jest już nie w mannie pustynnej, ale w Eucharystii: ten znak Chleba uobecnia Pana! Znak Chleba mówi: przez krzyż do Boga! Mówi tak jak słowa czytanej Ewangelii, jak słowo Boga obecnego tu i teraz – a my mówimy: Amen, wierzę. „Wierzę w Ciebie, Boże Żywy, w Trójcy jedyny, prawdziwy. Ufam Tobie, boś Ty wierny. Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak nad wszystko miłuję”.
To jest właśnie wiara...
Rozumiecie teraz, dlaczego Chrystus, pytając, za kogo ludzie mają Syna Człowieczego, i uzyskawszy odpowiedź, że za Mesjasza, „poucza ich”, że „Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony, zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 8, 31) i zostanie z nami „przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Nawet Piotr tego nie zrozumiał, i skarcił go Pan mówiąc: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (Mk 8, 33).
I my wyznajmy dzisiaj naszą wiarę, tak jak nam podpowiada święta liturgia: „Nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata” (śpiew przed Ewangelią).
(1985)
OŚRODEK FORMACJI LITURGICZNEJ
św. Jana Chrzciciela w Zawichoście
Created OFL przy współpracy z MAGNUM Sandomierz