homilia bpa Wacława Świerzawskiego
Sytuacja człowieka chorego na trąd, opisanego przez Ewangelię dzisiejszą, ma wyraźne powiązania z życiem każdego człowieka; nie bierzmy siebie w nawias. Wiemy, że trąd jest symbolem nieczystości, konkretniej – grzechu. Ludzie trędowaci albo są usuwani poza granice społeczności, albo sami uciekają od ludzi. Czy nie widać już teraz, po tych kilku słowach podobieństwa między losem człowieka zaplątanego w poważny kryzys z losem trędowatego? Jak często bliski jest on losu człowieka „chorego na śmierć” – tak Kierkegaard nazywa rozpacz.
Zastanawialiśmy się nieraz, i nie tylko my, jaką postawę należy przyjmować wobec ludzi w tym życiowym dołku, ale równocześnie pełnych drapieżności, agresji wynikającej z totalnej bezradności. Św. Jan Bosco, wielki wychowawca młodzieży, pytał, co robić, kiedy w klasie pojawi się zdeprawowany chłopiec: czy cierpieć jego obecność, czy go usunąć z klasy? Sugeruje trzecie rozwiązanie: usunąć, bo zniszczy innych i klimat wychowawczy, ale zająć się nim osobno. Gdzie są ci, którzy mają na to czas? Dlatego chodzą ludzie jak bezpańskie psy, bez kurateli, i dalej zanurzają się w ciemność rozpaczy. A co przeżywa człowiek w głębokim kryzysie religijnym, kiedy brak mu elementarnej wiedzy? Co ma robić, kiedy od środka niszczy go bunt grzechu, sprzeciwu? Chyba najczęściej robi to, co mamy w klasycznym przykładzie Judasza: odchodzi w ciemność nocy. Ale czy tak ma być, czy takie jest jego przeznaczenie?
Doświadczenie kondycji trędowatego czasem kończy się w sposób taki, jak nam dzisiaj opisuje Ewangelia. Dowiedzą się, że przyjechał cudotwórca. Jak iskra zryw pójdzie przez nich i biegną: „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!” (Łk 17, 13). Dotyka ich Chrystus mocą nie tylko cudotwórcy-lekarza, ale mocą Boga samego i dokonuje się oczyszczenie. To jeszcze nie koniec przypowieści, puenta jest dalej. Jak też wiemy, że to nie koniec procesu resocjalizacji, który jest łatwy w początkach, ale później coraz trudniejszy. „Jeden z nich wrócił widząc, że jest uzdrowiony, pochwalił Boga donośnym głosem, upadł na twarz do Jego nóg i dziękuje” (por. Łk 17, 15 16). Nie czas na robienie wnikliwych analiz tych postaw, ale w pierwszej wyraźnie widać, że porwani psychologią tłumu – a jest dość sporo i w naszej epoce tego typu zrywów i ruchów, nawet kryjących się pod płaszczykiem głębokich religijności – idą za Mistrzem z Nazaretu i wołają: uzdrów, oczyść. Ale to nawet, co kończy się dotknięciem przez moc Boga, jest jeszcze początkiem.
Cała tajemnica tej duchowej resocjalizacji leży gdzieś indziej, głębiej. Co spowodowało (warto się zastanowić) u tego jednego ów akt „eucharystii”, dziękczynienia (bo to w języku oryginalnym znaczy eucharistia: dziękczynienie), co wpłynęło na jego postawę? Jest odpowiedź w dzisiejszej opowieści: „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła” (Łk 17, 19). A więc istota uzdrowienia nie dotyczy ciała, oczyszczenia z trądu. Istota uzdrowienia dotyczy ducha ludzkiego. A wyrazem ducha jest wiara, która przebija się przez pozór cudotwórstwa odkrywanego w Jezusie Chrystusie i sięga Jego Bóstwa, idzie poza Człowieka. Tak jak wiara nie kończy się na sformułowaniach dogmatycznych, jak nam często religiolodzy sugerują, tylko sięga Boga żywego. My nie wierzymy w zdania dogmatu, my wierzymy w Boga żywego i sięgamy tej Miłości, która jedna jest godna wiary i człowieka zniewala do tego stopnia, by upadł na kolana w dziękczynieniu i by dla oddania kultu Bogu wszedł we wnętrze Eucharystii Chrystusa, który Bogu dziękuje za to, że przyjął Jego Ofiarę Krwi wylanej na Golgocie.
A więc trzeba patrzeć głębiej na tę przypowieść. Tak jest, że zawsze liturgia pogłębia i dopełnia opis ewangeliczny opowieścią ze Starego Testamentu. Uzdrowienie Naamana rzuca wiele światła na samą istotę tego wydarzenia z trędowatymi i Chrystusem. Kiedy Naaman wyszedł z wody oczyszczony, wyznał: „Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Bogiem Izraela” (por. 2 Krl 5, 15a). Bogiem Abrahama, Jakuba, Mojżesza, Bogiem Proroków. Bogiem objawionym później w Jezusie Chrystusie. I wtedy też to samo powiedział, co jest zapowiedzią dziękczynienia ludzkiego, wyjawiającego, że człowiek ma prawdziwą wiarę: „A teraz zechciej przyjąć dar wdzięczności od twego sługi” (2 Krl 5, 15b).
Tak więc interesuje ludzi, którzy są w tym swoim dołku czy przepaści kryzysu – co? Jak z niego wyjść. I można się dać zwieść rozwiązaniami powierzchniowymi, ale trzeba zadać pytanie sięgające głębiej, tak w kryzysach małżeńskich, rodzinnych, wychowawczych, jak narodowych i międzynarodowych. Tylko kto w tych warstwach zadaje sobie to pytanie, co robić po wyjściu z kryzysu, co po uzdrowieniu ciała przez dotknięcie Boga, jak sięgnąć samego dna duszy ludzkiej i tam dokonać owej metamorfozy, przemiany? Przecież my (nie sięgając daleko) wiemy, co się dzieje w ludzkich duszach, nawet u tak zwanych ludzi wierzących, idących tłumnie do spowiedzi wielkanocnej (znamy ten przerażający stan ludzi nie mających świadomości, co dalej), czy po powierzchownych postanowieniach przy spowiedzi przedślubnej, czasem po dziesięciu, piętnastu latach niechodzenia do kościoła, żeby otrzymać certyfikat, że można przystąpić do prawnego aktu, z którego znów nic nie wynika. I później dziwimy się, że nikt z tych oczyszczonych trędowatych nie rozumie dziękczynienia Eucharystii w Chrystusie Jezusie.
A więc to pytanie jest niezwykle istotne i na to pytanie dzisiaj mamy odpowiedź. Oto św. Paweł w Drugim Liście do Tymoteusza, swojego umiłowanego ucznia (przypomnijmy: list pisany z rzymskiego więzienia) pisze: „Pamiętaj na Jezusa Chrystusa. On według Ewangelii mojej powstał z martwych” (2 Tm 2, 8). Jeśli się człowiek przypatrzy tekstowi oryginalnemu, to dosadniej brzmi sformułowanie: „Pamiętaj, że Jezus Chrystus powstał z martwych”. I dalej mówi Paweł: Ja zaś dla Ewangelii Jezusa Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał, „znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca” (2 Tm 2, 9a).
Jakie kryterium odpowiedzialności za wiarę i wytrzymałości ludzkiej wiary, i ceny, jaką za wiarę trzeba zapłacić!
Dlatego mówi: „Ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu” (2 Tm 2, 9b), verbum Dei non est alligatum. Dalej Ewangelia idzie w lud, dalej trędowaci bywają oczyszczeni, dalej budzi się w trędowatych wiara i przychodzą i padają na kolana, i razem z Chrystusową Eucharystią dziękują Bogu „przez Jezusa w Duchu Świętym”. Jakie perspektywy i nadzieja dla ludzi na każdym etapie zaczątkowej, dojrzewającej czy nawet już bliskiej dojrzałości wiary!
I pisze dalej Paweł, co to znaczy jeszcze bliżej: „Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, memor esto Dominum Jesum Christum – aluzja wyraźna do eucharystycznej anamnezy, co za chwilę usłyszymy po przeistoczeniu; kiedy Bóg jest wśród nas, kapłan mówi: pamiętamy. „Wspominając ofiarujemy”, pamiętamy, że tu jesteś. Właśnie: „Jeżeliśmy z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy” (2 Tm 2, 11). Przez chrzest, przez każde wyznanie grzechów w konfensjonale, przez każde przyjęcie Ciała Chrystusowego żyjemy życiem Zmartwychwstałego, bo umarliśmy dla grzechu. I dalej mówi: „Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeżeli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może zaprzeć się siebie samego” (2 Tm 2, 12 13).
To pisał Paweł z więzienia rzymskiego. I parę zdań dalej pisze: „Wszyscy mnie opuścili w ostatniej mojej próbie, tylko Pan został przy mnie” (por. 2 Tm 4, 16 17). On wiedział, że Chrystus go oczyścił z trądu, i wiedział, że dał mu wiarę, i całe życie Mu za to dziękował. I jego dziękczynieniem było głoszenie Ewangelii, opowiadanie wielkiej łaski, jakiej doświadczył.
Proszę popatrzeć na swoje życie – co my na ten temat? Gdzie jest nasze wyznanie wiary, gdzie jest nasze dziękczynienie, gdzie jest nasza ślubowana tyle razy wierność Chrystusowi, Temu który jest wierny?
Można by cytować tu wiele przykładów wspaniałych, wielkich.
W tym roku przygotowujemy się do wspomnienia o nawróceniu Augustyna. Konwertyta, człowiek któremu Bóg pomógł pokonać kryzys wiary, 1600 lat temu klęcząc przed źródłem chrzcielnym, na kolanach wyznawał, że wierzy w Jezusa Chrystusa. Wierzył, że zanurzony w wodę chrzcielną w sakramencie chrztu umierał dla grzechu już na zawsze. Nigdy do niego nie wrócił i do końca życia żył życiem zmartwychwstałego Chrystusa. Przypomniał tym samym, że kto idzie do konfesjonału po uzdrowienie z trądu, a po chwili wraca tam, gdzie grozi mu ponowne zakażenie i zdrada Chrystusa, naprawdę nie wie, co czyni.
Ten wielki święty wyznał swój sekret: co czynić, by po przejściu przez katorgę kryzysu pozostać na zawsze wiernym Chrystusowi. W rok po przyjęciu chrztu pisał w swoim traktacie De quantitate animae, O wielkości duszy o konsekwencjach oczyszczenia z trądu: „Czym innym jest oczyścić samo oko duszy, aby nie rzucało daremnych i nierozważnych spojrzeń i nie widziało w sposób opaczny; czym innym jest zachowywać i wzmacniać samo zdrowie oka, a jeszcze czym innym kierować niezmącone już i bezpośrednie spojrzenie na to, co jest godne widzenia”. Tak, jakby powiedział to, co Paweł przed chwilą powiedział: Memor esto, „Pamiętaj na Jezusa Chrystusa” (2 Tm 2, 8). Co jest bardziej godne ludzkiego spojrzenia, widzenia, oglądania?
W kogo należałoby się bardziej wpatrywać, z pokorą i z czystym sercem, jak nie w Boga żywego?
To zdanie niech dopełni naszych refleksji, właśnie Augustynowe: „Już Ciebie tylko kocham, za Tobą tylko idę, Ciebie tylko szukam, Tobie tylko służyć jestem gotowy, bo Tyś jedyny jest prawym władcą – do Ciebie pragnę należeć. Rozkaż, proszę, i poleć mi, cokolwiek zechcesz, ale ulecz i otwórz uszy moje, abym głos Twój posłyszał. Ulecz i otwórz oczy moje, abym widział skinienie Twoje. Uwolnij mnie od szaleństwa, abym nie minął Cię niepoznanego. Powiedz mi, dokąd mam się zwrócić, aby ujrzeć Ciebie... Pokaż mi ścieżkę, dodaj mocy na drogę. Jeżeli przez wiarę znajduje Cię ten, kto się do Ciebie ucieka, daj wiarę; jeśli przez cnotę, daj cnotę; jeśli przez wiedzę, daj wiedzę. Pomnóż we mnie wiarę, pomnóż nadzieję, pomnóż miłość”.
„Pamiętaj na Jezusa Chrystusa”.
Na zakończenie popatrzmy jeszcze raz na scenę ewangeliczną zwaną uzdrowieniem trędowatych. Stańmy wśród tych dziesięciu. Nie tylko jak ci, przynagleni niedzielnym zwyczajem, przychodzący z czystego obowiązku przypatrzyć się Przechodzącemu... On jest z nami. Dziękujemy Ci, Panie. Ale „przymnóż nam wiary” (Łk 17, 5) na miarę naszej miłości powiększonej o miłość Ducha Świętego, który przyjdzie do nas, budząc nasze pragnienia, kiedy słuchamy słów Boga – który przyjdzie do nas, Twój Duch, po przyjęciu Twojego dziękczynienia, jakie składasz Ojcu w Twojej Eucharystii...
Kiedy w czasie tej dzisiejszej Mszy świętej usłyszymy słowa kapłana: „To jest Ciało moje, to czyńcie na moją pamiątkę”, zachęcające do Komunii: „Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy”, pamiętajmy, że to jest zachęta skierowana do trędowatego oczyszczonego, żeby wrócił. I nie tylko jeden, ale wszyscy trędowaci, żeby chwalili Boga tą miłością, jaką Chrystus rozdaje, rozdając nam Eucharystię.
Włączyć się w jego dziękczynienie i tym samym pomagać tym, którzy nie wiedzą, co czynią, i chodzą po świecie z goryczą rozpaczy w sercu.
(1986)
OŚRODEK FORMACJI LITURGICZNEJ
św. Jana Chrzciciela w Zawichoście
Created OFL przy współpracy z MAGNUM Sandomierz