ROK C


Pierwsze czytanie: Dz 5, 27-32.40-41
Drugie czytanie: Ap 5, 11-14
Ewangelia:  J 21, 1-19

3 NIEDZIELA WIELKANOCNA

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

30 kwietnia 2022

Mamy już za sobą przeżywane w wielkim splendorze Uroczystości Wielkanocne. Ich coroczne ponowne odczytywanie, ich świętowanie ma na celu inspirować nasze praktyczne codzienne działania. Wspominając śmierć Ukrzyżowanego i Jego zmartwychwstanie – to co było niedawno – mamy coraz głębiej uczyć się chrześcijańskiego życia, czyli próbować dzień po dniu żyć życiem Chrystusa, aż do momentu, kiedy spotkamy Go twarzą w twarz   w godzinie naszej śmierci. I wtedy już nie będziemy pytać: „Kto Ty jesteś?”, bo każdy będzie już wiedział, że to jest Pan (por. J 21, 12).

Jednym słowem, nie chodzi więc w naszym pojmowaniu chrześcijaństwa jedynie o to, by wiedzieć, czy Jezus został rzeczywiście ukrzyżowany i zmartwychwstał – dla wielu to jest problem – ani też nie chodzi o to, by tylko zrozumieć, jak się to dzieje, że tylu ludzi wokół nas wierzy w Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, ale chodzi o to, co na końcu: jak to jest, że tak wielu z nas, żyjąc według Jego wymagań i objawiając w sobie Jego miłość, raduje się nawet – jak to dzisiaj podsunął nam autor Dziejów Apostolskich – że godni jesteśmy cierpieć dla imienia Jezusa (por. Dz 5, 41).

Za chwilę wszyscy wyznamy słowami nasze Credo. Powiemy: „Wierzę w Jezusa Chrystusa, który, ukrzyżowany pod Poncjuszem Piłatem, został umęczony i pogrzebany,                               i zmartwychwstał dnia trzeciego według Pisma”. Damy jednak temu fundamentalnemu wyznaniu wiary w zbawcze wydarzenie Boga-Człowieka, które czyni z nas chrześcijan, charakterystyczne i bezwzględne odniesienie: Jezus Chrystus dokonał dzieła odkupienia „dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia”.

Mówimy bowiem w Wyznaniu wiary: „Zstąpił z nieba i za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”, i zaraz dodajemy: „wstąpił do nieba, siedzi po prawicy Ojca”, czyli (komentując to): wszystko, cokolwiek uczynił, dokonał, dokonuje – czyni to dla nas. On nie potrzebuje zstąpienia, wstąpienia, bo ciągle jest.

Pascha Chrystusa jest więc misterium naszego zbawienia. Pamiętamy, że w Niedzielę Zmartwychwstania czytaliśmy ten znany tekst Pawła, w którym było zdanie: „Chrystus został złożony w ofierze jako  nasza  Pascha” (1 Kor 5, 7). A Eucharystia jest sakramentem paschalnym, czyli jest uprzywilejowanym miejscem, w którym raz na zawsze jest dla nas dostępny Zmartwychwstały Pan; jest darem Boga dla nas, abyśmy mogli historyczne początki naszej wiary („umęczon pod Ponckim Piłatem”) przekształcać w jej podstawy dynamiczne. To nie  było,  ale  jest  wciąż dla nas możliwe zetknąć się z mocą Bożą i wprowadzić ją w codzienne nasze praktyczne działanie. Dać się jej prowadzić.

Oto co jest najważniejszą sprawą dla naszego życia chrześcijańskiego: utrzymywać za wszelką cenę witalną więź pomiędzy cudem zmartwychwstania a nami. Absolutnie konieczne dla takiego kształtowania naszego chrześcijaństwa jest utrzymywanie nieustannej więzi pomiędzy sprawowaną Liturgią a życiem codziennym. Przyjęliśmy dopiero co Komunię wielkanocną i jeśli przez grzech ciężki już odcięliśmy się od Źródła światła i mocy Bożej, Chrystus dla nas nie zmartwychwstał. Obiektywnie faktycznie zmartwychwstał, ale my, nie mając z Nim łączności, odcięci od tego życiodajnego Źródła, stajemy się zeschłymi liśćmi, miotanymi tu i tam.

Słyszeliście przed chwilą, jak „Piotr powiedział: «Idę łowić ryby». Odpowiedzieli mu: «Idziemy i my z tobą». Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili” (J 21, 3). Chrystus, wyjaśniając uczniom więź pomiędzy Sobą a nimi, powiedział na przykładzie przypowieści o krzewie winnym i latoroślach: „beze Mnie nic nie potraficie uczynić” (por. J 15, 5). Nawet jeśli coś takiego zrobicie, co będzie zauważalne dla ludzkich oczu, to nie ma to wartości w oczach Boga. Spali się wraz ze spaloną ziemią (Ml 3, 19).

Dla wielu ludzi przyznających się do chrześcijaństwa Liturgia Eucharystyczna, to co tutaj razem czynimy, nie ma nic albo niewiele wspólnego z tym, co nazywamy życiem poza świątynią. Można powiedzieć: Liturgia sobie a życie sobie. Patrzą „oddzielnie”, tak jak mówiliśmy na rekolekcjach: małżeństwo, rodzina, rodzice, dzieci, koledzy, zawód, troska      o codzienny chleb, ubranie, wakacje, odpoczynek, rozrywka i... kiedyś... znowu święta. Chowamy Boży Grób i za chwilę będzie nowa choinka. Dwa razy lub raz w roku przy jakiejś okazji spowiedź i Komunia, widziane od zewnątrz jako piękny i wspaniały obyczaj, łączący nas więzią z tysiącletnią tradycją narodową, kościelnonarodową. I do tego własna interpretacja i swoista etyka, i swoiste widzenie odpowiedzialności – łącznie z możliwością odcięcia się od „gleby-karmicielki”, którą jest zmartwychwstały Chrystus, odcięcia się przez grzech, który jest najstraszniejszą tragedią człowieka.

Czy wtedy, kiedy człowiek świadomie i dobrowolnie odcina się od mocy, światła, od tej dynamiki, która przypomina rwący strumień idący od Zmartwychwstałego, może działać dynamiką Boga, miłować Jego miłością, a moc Boga i mądrość stać się zaczynem jego czynów? „Wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili” (J 21, 3b). Ilu z nas doświadczy gorzkich owoców klęski, wyjeżdżając na połów życia bez Chrystusa! Bez Chrystusa? Nam by się było do tego trudno przyznać. I tłumaczy się wtedy człowiek: Jak to, bez Chrystusa? przecież ja jestem wierzący!... Wiara słownych deklaracji musi być dopełniana wiarą czynów.

Właśnie, czy zauważyliście te egzystencjalne zaczepy w sformułowaniu, które przed chwilą cytowałem i jeszcze raz powtórzę: Jezus Chrystus „dla nas i dla naszego zbawienia zstąpił  z nieba. I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem” oraz: „Wstąpił do nieba, siedzi po prawicy Ojca...”. Kto mówi: wierzę, musi wiedzieć, że konsekwentnie jego zasadnicza troska życia, całego życia powinna tego dotyczyć: być jedno z Chrystusem zmartwychwstałym dzięki uczestnictwu w Jego Ciele zmartwychwstałym, jakim jest Komunia. Jeśli człowiek zgrzeszył, musi natychmiast odbudowywać tę cudowną jedność życia, jaką mu daje Chrystus.

Oto, co rysuje przed naszymi oczami dzisiejsza wizja Apokalipsy. Przed chwilą słyszeliśmy te słowa. Opisują „drugą stronę” tego, co my czynimy w tej chwili tutaj w tym kościele, stojąc dokoła ołtarza, na którym odprawia się święta Liturgia. Tutaj my i na ołtarzu Chleb     i Wino – a po „drugiej stronie”, w głębi, in mysterio, in sacramento (w misterium, w sakramencie) tron Boga, „Siedzący na tronie” (por. Ap 5, 13) Ojciec i siedzący po Jego prawicy Syn, „Baranek zabity (który) godzien jest wziąć potęgę i bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo” (Ap 5, 12).

Zwrot starożytny, chrześcijański zwrot, powtarzany przez nas tyle razy w życiu: „siedzi po prawicy Ojca”, odniesiony do Chrystusa, znaczy, że Jezus Chrystus dziś też, tu i teraz, spełnia wobec nas funkcję Liturga tej  naszej  Liturgii, tej tutaj odprawianej przy ołtarzu, tej w konfesjonale, tej przy zawieraniu małżeństwa, tej przy namaszczeniu chorych. I że On jest Kapłanem nie stojącym, nie przybitym do krzyża, nie idącym drogą krzyżową – „siedzącym”: już nie w umęczeniu, ale siedzącym w zwycięstwie na tronie. Już doszedł do kresu i odpoczął.

„Wieczne odpoczywanie” – mówimy nad naszymi grobami. On już odpoczął, my będziemy uczestniczyć w Jego odpoczynku, który jest paradoksalny: Chrystus właśnie jak gdyby        w tym paroksyzmie dokonania i dopełnienia dzieła Ojca, odpoczywając, najpotężniej działa w Duchu Świętym dynamiką Ojca.

Wszelki nasz trud budowania królestwa Bożego na tej ziemi, także praca dla dobra ludzi       i tworzenie kultury mają tu swoje przepełnione Boską dynamiką Źródła. Stąd płynie woda najczystszych inspiracji, które rozpoczynają w człowieku i dopełniają wszystko, co jest w nim najwznioślejszego. Tu, w Sercu Boga, do którego jest dostęp przez szczelinę przebitego na krzyżu serca Jezusa, jest Źródło przebóstwienia człowieka.

Tak trzeba widzieć, tą świadomością trzeba żyć. Jeśli nie widzi się w Bogu Źródła prawdy, dobra, piękna, mądrości, miłości, czynu dobrego i odpowiedzialnego, mówić, że człowiek jest suwerennym mikrokosmosem, jest co najmniej abstrakcją. A mieć nadzieję, że świat zostanie uczłowieczony, zhumanizowany przez samego człowieka, bez uformowania jego kształtów przez Tego, który swój obraz objawił w pełni w Jezusie ukrzyżowanym                       i zmartwychwstałym, jest iluzją. Historia tylu wieków wypowiedziała się już wystarczająco dokładnie na ten temat i jest po dziś dzień nauczycielką naszego życia.

Ale nas w tej chwili interesuje relacja Liturgii do dokonywania ludzkich działań, czynów, tworzenia codzienności. Mówi się dzisiaj, że praca jest chora. Ale czy ta opinia bierze pod uwagę to, co w pełni określa istotę pracy, zwłaszcza w tu zarysowanym kontekście? Praca prawdziwa, praca zdrowa jest tylko taka, która jest owocem zrodzonym z krzyża i zmartwychwstania Pana; przynajmniej dla chrześcijan, bo inni jeszcze tego nie rozumieją. Taka, która nosi na sobie stygmaty kapłaństwa Chrystusa, który będąc Kapłanem jest też Ofiarą swojej służby – a my na miarę naszego zjednoczenia z Jego stygmatami i z Jego zwycięstwem zmartwychwstałym.

Błąd wszelkich idololatrii, także tych, które tworzą pozorny etos pracy, pragnąc ją ratować od choroby zmaterializowania, polega na tym, że w diagnozie dramatu pomijają istotną przyczynę zła: jest nią grzech niszczący więź z dynamizmem Zmartwychwstałego. Homo faber jest zawsze niewolnikiem, jeśli nie pozwoli, by rzeka życia Bożego ogarnęła jego serce i wyraziła się w owocach pracy jego umysłu i jego rąk. Bez złożenia swojego daru na ołtarzu, aby w zamian w Komunii odebrać miłość Boga daną przez Chrystusa (to praca dana przez Chrystusa!), ludzka praca pozostanie zawsze chora. Po całonocnym połowie sieci będą puste.

Uzdrowienie pracy dokonuje się nie w warstwie materialnej tego, co się czyni, lub tego, co się powinno czynić, lecz w głębi serc ludzi pracy. Pierwszą przyczyną niesprawiedliwości    w pracy jest brak komunii z Tym, który każe „zarzucić sieć po prawej stronie łodzi” (J 21, 6): z Jezusem Chrystusem. Chrześcijanie wierzą, że nie oni sami łowią ryby, lecz łowi je przede wszystkim Ten, który – zwycięski, Bóg – siedzi po prawicy mocy Boga.

„Zmartwychwstał Chrystus, który wszystko stworzył – śpiewał dzisiaj kantor – i zlitował się nad ludźmi” (śpiew przed Ewangelią). „Śpiewajcie więc psalm wszyscy miłujący Pana         i pamiętajcie o Jego świętości” (Psalm responsoryjny).

(1986)

 

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz