ROK C
Pierwsze czytanie: Wj 3, 1-8.13-15
Drugie czytanie: 1 Kor 10, 1-6.10-12
Ewangelia: Łk 13, 1-9
Kto pragnie dobrze i po chrześcijańsku przeżyć Wielkanoc, czyli wielkie misterium Paschy, zmartwychwstania Chrystusa z krzyża, musi dobrze przeżyć Wielki Post. Tu można od razu postawić bardzo konkretne pytanie: czy tegoroczny Wielki Post (stawiam to pytanie wszystkim tu zgromadzonym) różni się czymś w moim życiu od innych miesięcy, tygodni i zwyczajnych dni całego roku? Na to pytanie odpowiedzcie sobie w cichości ducha podczas tej refleksji. Dla wielu Wielki Post jest pustym słowem, tak jak wiele innych słów chrześcijańskich. Zresztą planowo i systematycznie desakralizowanych.
Zabrzmi to może paradoksalnie, ale owo podejście do Wielkiego Postu zależy od naszego rozumienia Wielkanocy. Niby wracam do punktu wyjścia: aby przeżyć Wielkanoc, trzeba dobrze przeżyć Wielki Post – ale aby przeżyć Wielki Post, trzeba rozumieć Wielkanoc. Oczywiście, nie mam tutaj przed sobą ludzi, którzy nic nie wiedzą o chrześcijaństwie. Co roku przeżywamy Wielki Post i co roku dzwonią dzwony na zmartwychwstanie Chrystusa, bo „prawdziwie zmartwychwstał”. Ale jeśli chcę przeżyć Wielki Post głębiej, muszę na początku zdać sobie sprawę, że on przygotowuje do Wielkanocy. A więc czym jest Wielkanoc?
Już powiedziałem: jest uobecnieniem Paschy Chrystusa. „Chrystus naszą Paschą” (por. 1 Kor 5, 7) – co to znaczy? Tak jak baranek starotestamentalny składany był jako ofiara paschalna (Wj 12, 514; 2 Krn 35, 7), której krew ocaliła Izraelitów od śmierci, jako ofiara zadośćuczynienia (Kpł 5, 15) i przebłagalna (Kpł 9, 23), która oczyszczała ludzi z grzechów mocą Boga ze względu na przyszłą Ofiarę Chrystusa, wreszcie jako „ustawiczna ofiara całopalna” składana codziennie u wejścia do Namiotu Spotkania (Wj 29, 3842), tak też Chrystus, którego tamten baranek zapowiadał, jest „Barankiem zabitym” (por. Ap 5, 6) – „Oto Baranek Boży”, pokazujemy Go w Eucharystii – zabitym dla nas, za nasze grzechy, aby nas (to się dokonuje podczas chrztu) obmyć z grzechu i dać nam życie Boże.
Stąd też Wielkanoc, która jest Paschą Chrystusa, jest naszą paschą. To my mamy naśladować Chrystusa w Jego drodze na krzyż, gdzie rezygnujemy z grzechu, odrzucamy pokusy szatana – aby na tej ciasnej drodze ogołocenia spotkać Chrystusa i usłyszeć słowo Jego Ewangelii, Dobrej Nowiny. O czym? O możliwości tego nowego sposobu życia. Życia w Chrystusie. Życia, które nigdy już się nie kończy, ponieważ jeśli nasze życie złączy się na drodze krzyża z życiem Chrystusa, to zmartwychwstaje razem z Chrystusem.
Usłyszawszy o tym sposobie życia, musimy podjąć decyzję o naśladowaniu stylu życia Jezusa Chrystusa. Można na ten temat powiedzieć wiele kazań i mówią o tym kaznodzieje w kazaniach pasyjnych podczas śpiewania Gorzkich Żali. Ale istota tego życia na wzór Jezusa Chrystusa polega na Jego synowskiej relacji wobec Ojca. Jego życie wobec Ojca! Kto czyta Ewangelie, co chwila widzi odniesienie Jezusa do Ojca. „Moim pokarmem jest pełnić Jego wolę” (por. J 4, 34; 5, 30; 6, 3840). „Oto idę, abym czynił Jego wolę” (por. Hbr 10, 79).
A więc (proszę przypomnieć sobie poprzednie niedziele Wielkiego Postu i nasze refleksje na temat czytanych wyjątków Ewangelii) nie szatan, nie zło, nie grzech – ale Bóg, dobro, łaska. A więc decyzja i wybór. Pięknie dzisiaj Paweł Apostoł napisał, „iżbyśmy nie byli skłonni do złego i jak oni zła pragnęli” (1 Kor 10, 6), ale byśmy przynieśli obfity owoc (por. J 15, 28). To znaczy, żebyśmy odzyskali wolność w Tym, który jest sam Wolnością.
Można by tu snuć wiele refleksji i schodzić na marginesy. Słowo „wolność” należy do tych słów, które jeszcze budzą ludzi z letargu. Ale ewangeliczne rozumienie wolności nie jest im bliskie, nie zawsze nawet nam, ludziom wierzącym. A wolność jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. I dopiero, jeśli to zaczyna człowiek rozumieć: że jest „synem w Synu” (por. Ga 3, 26), w Jezusie Chrystusie, i że ma pełnić wolę Ojca, i że normą wolności jest prawo Boga a prawem Boga jest miłość Boga – wtedy staje się człowiekiem wolnym, prawdziwie wolnym.
I oto właśnie, moi drodzy, tło do dzisiejszej przypowieści, którą na pewno wysłuchaliśmy, no, z lekkim niepokojem. Bo przypowieść dzisiejsza jest niezwykła. „Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika: «Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia?» Lecz ten mu odpowiedział: «Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć»” (Łk 13, 69).
Tak co roku czytamy tę przypowieść. I co roku robimy rachunek sumienia: czy ziarno Chrystusowe, właśnie ten styl wolności w Chrystusie, staje się sensem i treścią naszego życia. I wielu z nas mówi: Panie, jeszcze na rok daj mi trochę wolności, jeszcze na ten rok mnie pozostaw. Jeszcze nie mogę się połapać, jeszcze nie mogę uchwycić tego wszystkiego razem, by zacząć całkiem nowe życie. Jeszcze nie mogę podjąć tej decyzji... Tak mówią ludzie żyjący w grzesznych nałogach. Tak mówią ludzie, którzy nie dość jeszcze mają argumentów za motywem wiary, jakim jest zmartwychwstanie Chrystusa. Tak mówią ludzie, którzy wolą pić grzech niż otwierać się na światło łaski. I może dodam na koniec: tak mówią ludzie, którzy rozumieją chrześcijaństwo powierzchownie, tylko w kategoriach nakazów, zakazów, przykazań, paragrafów, instytucji, norm moralnych, które są dla nich wymaganiem czegoś zewnętrznego. Pojmują chrześcijaństwo według litery, a nie według ducha.
I teraz proszę porównać: kiedy Chrystus opowiada nam dzisiaj tę przypowieść, Kościół w swojej mądrości mówi o objawieniu Boga w krzaku gorejącym. Można Boga spotkać od strony norm, nakazów, zakazów – bo sprawa z Bogiem jest ujęta w kategorie ludzkie. To my jesteśmy prawnikami, to my jesteśmy moralistami, my ludzie – a Bóg jest w krzaku gorejącym. Bóg jest jak ogień, który pali i pociąga. I trzeba zdjąć sandały (Wj 3, 5), kiedy się przychodzi do gorejącego Ognia, trzeba mieć czystą duszę. Wtedy wzrokiem wiary dochodzimy do Boga, który jest Miłością (1 J 4, 8). I wtedy się nie pytamy, czy to twarde wymaganie, czy nie, czy to rozumne czy nierozumne. Choć to, czego Bóg żąda, jest zawsze rozumne, tylko za wielkie czasem na nasz ludzki rozum, który pod inspiracją szatana buntuje się w nas i idziemy na drogę grzechu.
Ale proszę sobie zapamiętać ten zestaw dzisiejszych czytań. Będziesz drzewem figowym, które nie wydaje owocu, i będziesz tłumaczyć się, że nie rozumiesz i nie wiesz – dopóki nie dojdziesz do Boga, który jest Żywym Bogiem, Ogniem płonącym, który pociąga człowieka do Siebie, przygarnia i nasyca, tak jak ciepło i światło palącego się ognia.
I dopiero na tym tle widać w ostrych konturach to krótkie zdanie, które przewija się przez cały Wielki Post. Dzisiaj też, na początku tej Mszy świętej, śpiewaliśmy to, powtarzając: „Bliskie jest Królestwo Boże, nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. To samo powtórzyliśmy przed samym tekstem tej wspaniałej przypowieści: „Nawracajcie się, bliskie jest Królestwo niebieskie” (śpiew przed Ewangelią). Czy znamy po kolei treść każdego z tych słów? Nawracajcie się, czyńcie pokutę. Od czego się nawracaj? Od grzechu.
A czym jest grzech? Ileż definicji mieliśmy w pamięci. Katechizmowych, od matki, od księdza katechety, od biskupów, od papieża. Pobrzmiewa nam w uszach, kiedy wyciągamy modlitewnik i za tydzień czy dwa będziemy przygotowywać się do spowiedzi. Choć inni kpią z tego słowa i mówią, że grzechy już przebrzmiały. Zapamiętajcie taką definicję: grzech jest podjęciem decyzji przeciwnej Chrystusowi. Grzech jest podjęciem decyzji przeciw Ewangelii Chrystusa. I dlatego mówi Chrystus: nawracajcie się, zerwijcie z grzechem – i wierzcie w Ewangelię. A czym jest Ewangelia? Tyle razy słyszymy: „Słowa Ewangelii według św. Łukasza”. Żegnamy się „małym krzyżem” – na czole, żebyśmy rozumieli; na ustach, żebyśmy wyznali; na sercu, żebyśmy miłowali. Czym jest Ewangelia? Jest orędziem Chrystusa, Jednego z Trójcy, Boskiej Trójcy, w imię której żegnamy się i Ją wyznajemy. I nawet gotowi jesteśmy śmierć ponieść (czy rzeczywiście?), a nie tylko zerwać z grzechem, po to, by dać świadectwo w naszych czasach Jezusowi Chrystusowi. Ale jeszcze ani „nawrócenie”, ani „Ewangelia” wszystkiego nie mówi. Słowem kluczowym w tym zdaniu jest „wiara”. „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!” (Mk 1, 15). Gdybyśmy dzisiaj zrobili tutaj egzamin i zapytali każdego z nas, co to jest wiara – byłyby różne odpowiedzi.
Zapamiętajcie tę krótką: wiara jest jak „Amen”, które śpiewamy trzy razy podczas Mszy świętej, żeby podkreślić, powiedzieć innym słowem to właśnie (źródłosłów w języku aramejskim jest ten sam): „Wierzę”. To znaczy: stojąc w tej chwili wobec Boga Żywego, obecnego w Hostii, podejmuję decyzję za Nim a przeciw szatanowi, przeciw złu, przeciw grzechowi. Wiara jest decyzją, wiara jest wyborem. Analiza aktu wiary pokazuje, że wiara przychodzi od Boga i że wobec łaski wiary muszę zająć stanowisko. Prawda przychodzi w normach, przykazaniach, paragrafach – ale przychodzi od Tego, który jest w krzaku gorejącym i w Hostii, w Eucharystii: to Chrystus, który zmartwychwstał z krzyża.
Jeśli podejmuję decyzję wiary, to czynię tak dlatego – wtedy pracuje mój rozum, bo wiara musi być rozumna – że mam motyw wiary, czyli wierzę ze względu na zmartwychwstanie Chrystusa, i że znam przedmiot wiary, czyli osobę Chrystusa, który jest we mnie obecny. Nikt nie wierzy na „czyjeś” słowo, tylko na słowo Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał. On jest motywem mojej wiary. Ale człowiek może powiedzieć: „Chrystus jest Bogiem” tylko wtedy, kiedy dotknie go od wnętrza łaska, miłosierdzie Boga, które jak olej sączy się w rany człowieka poranionego grzechem. I wtedy pod wpływem miłości Boga – łaski – i pracy rozumu dokonuję aktu woli, właśnie wyboru i decyzji. Wierzę. Wtedy mówię: wierzę. „Wierzę w Ciebie, Boże żywy... wierzę, w coś objawił, Boże”. Wierzę, żeś zmartwychwstał z krzyża. I wierzę, że jesteś Darem, który mogę wciąż przyjmować, bo zastawiasz obficie stół (Prz 9, 2; Mt 22, 4) i zapraszasz, domagając się jedynie (Mt 22, 1112) białej godowej szaty czystego serca. Dzisiaj też usłyszymy: „Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, to jest Ciało moje”.
Trzeba kończyć tę refleksję i wrócić do tego zdania ze wstępu: mamy przeżyć dobrze Wielki Post. Uciekają tygodnie, uciekają dni, już trzeci tydzień Wielkiego Postu. Tu i ówdzie słyszycie: rekolekcje. W wielu kościołach. Przychodzą misjonarze i głoszą Ewangelię Chrystusa, aby pogłębić naszą wiarę. Właśnie tę decyzję – żeby była mocna i nieodwołalna, żeby była mądra, by się nie gubiła, kiedy trzeba wybierać między pszenicą a kąkolem. Żebyśmy dochowali wierności wierze, którą wyznaliśmy na chrzcie. W Wielką Sobotę, w Wigilię Paschalną, zapalimy nasze świece i będziemy mówić: wyrzekamy się szatana i jego spraw – i wierzymy w Boga Ojca, Syna i Ducha.
Ale Wielki Post trzeba przeżyć w jeszcze głębszym wymiarze.
Oto właśnie wielu z nas przyszło, nie widząc różnicy między miesiącami i tygodniami roku a tym, co dzisiaj jest. I nagle słyszycie wspaniałą przypowieść o fidze, która nie przynosi owocu. Może kogoś sumienie mocno zadrapało. Może powiedział: „Panie, jeszcze na ten rok” daj mi ten wielki przywilej, bym nie umarł, bym nie zginął, bym mógł się nawrócić, bym uwierzył. A ci, którzy już to powiedzieli, którzy zrozumieli, że Chrystus jest obecny w Eucharystii – powinni troszczyć się o dwie rzeczy: mieć czas na częstszą niż niedzielna Mszę świętą i starać się o większą bliskość z Chrystusem obecnym w Hostii (proste słowo, a można by całą książkę napisać, co to znaczy większa bliskość z Chrystusem w Hostii), o głębszą bezpośredniość z Nim.
Ludzie młodzi, którzy tak często wchodzą w kryzysy religijne, którzy nie rozumieją, o co chodzi w religii, którzy nie docierają do krzaka gorejącego, w którym jest Bóg, a tak się fascynują byle objawem życzliwości, sympatii, przyjaźni – gdyby wiedzieli, co to znaczy głębsza bezpośredniość z Bogiem, co to znaczy przyjaźń z Bogiem! Z Tym, który jest w krzaku gorejącym, ale jest tak bliski, że bliższy niż my sami sobie!
Tak trzeba przeżywać Wielki Post, i w tym duchu wchodzić w Wielki Tydzień Paschy Chrystusowej. Zakończmy więc naszą refleksję konkretnym zadaniem. Kiedy słyszymy: „Bliskie jest Królestwo Boże, nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (jeszcze nie raz będziemy te słowa słyszeli), spróbujmy dawać we własnym wnętrzu odpowiedź: Decyzję w sprawie Ewangelii już podjąłem i wybór padł na „życie ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3, 3). I pragnę próbować wspólnie z Nim żyć i razem z Nim mówić (by moje słowa nie były puste): „Ojcze, który jesteś w niebie i na ziemi, bądź wola Twoja, święć się imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje”.
Powtórzmy ten wspaniały psalm: „Błogosław, duszo moja, Pana i wszystko, co jest we mnie, święte imię Jego. Błogosław, duszo moja, Pana i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach. On odpuszcza wszystkie twoje winy i leczy wszystkie choroby, On twoje życie ratuje od zguby, obdarza cię łaską i zmiłowaniem” (Psalm responsoryjny).
(1989)
OŚRODEK FORMACJI LITURGICZNEJ
św. Jana Chrzciciela w Zawichoście
Created OFL przy współpracy z MAGNUM Sandomierz